Kremy z filtrem niestety mają to do siebie, że w większości koszmarnie bielą. Jak już – daj Boże – krem uda się równomiernie rozprowadzić to człowiek wygląda jakby przed chwilą wstał z trumny. Jak się nie uda, to zostają niezmiernie piękne smugi na twarzy, których nawiasem mówiąc ciężko się pozbyć
Jako, że kilka prób już mam za sobą, napiszę słów kilka o kremach – barwionych lub nie -, które miałam przyjemność – lub nieprzyjemność – stosować.
Bioderma jest teoretycznie przeznaczona dla skóry wręcz “nietolerancyjnej” na opakowaniu możemy przeczytać, że mogą jej używać – a nawet powinny – osoby z uczuleniem na słońce, bielactwem lub po zabiegach dermatologicznych. Gdzieś nawet obiło mi się o uszy, że ma mieć działanie, hehe, łagodzące – krem jest tak drażniący, że po nałożeniu go na skórę (po zabiegu właśnie) efekt jest jakby człowiek polał sobie twarz benzyną i podpalił. Zaczerwienienie i lekki obrzęk schodzi po paru godzinach leżenia z grubą warstwą kremu łagodzącego na twarzy. (w razie podobnych przygód polecam oliwkową Ziaję). O reakcjach otoczenia już nie wspomnę – żeby nie wzbudzać poruszenia trzeba by się posmarować w Halloween.
Dodatkowo krem tak koszmarnie bieli, że rozprowadzenie go równomiernie na twarzy graniczy z cudem. Pozbycie się białych smug również.
O kurczę, a ja właśnie chciałam go kupić, bo mam bardzo wrażliwą skórę! 😦 Poczekam w takim razie na następne posty, mam nadzieję, że zdążę coś wybrać przed wyjazdem w tropiki 😀
LikeLiked by 1 person